O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

czwartek, 29 maja 2025

W odpowiedzi na dzisiejsze komentarze Czytelników

Pełna zgoda, związki mają inne zadania niż wspierać jakiekolwiek opcje polityczne. Niestety nie mam wiedzy dotyczącej podwyżek.

Z życia Uczelni

Szanowni Państwo, Członkowie Wspólnoty Uczelni, Uprzejmie informuję, że w dniu dzisiejszym tj. 28.05.2025 r. Senat Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach podjął uchwałę negatywnie opiniującą powołanie międzyuczelnianego zespołu mającego za zadanie określenie potencjału konsolidacyjnego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach i Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Jednocześnie nadmieniam, że Rada Uczelni, Rada Dziedziny Naukowej, Senacka Komisja ds. Rozwoju Uniwersytetu i Kadry Uczelni również wyraziły podobne stanowisko w sprawie, co znalazło odzwierciedlenie w podjętych uchwałach.

piątek, 23 maja 2025

Czy Rosja należy do państw cywilizowanych?

Protest w sprawie zniszczenia polskich symboli narodowych na Cmentarzu Ofiar Zbrodni Katyńskiej w Miednoje Opublikowano: 21 maj 2025 Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Rzeczypospolitej Polskiej oraz Federacja Rodzin Katyńskich stanowczo protestują przeciwko usunięciu polskich symboli narodowych z Cmentarza Wojennego w Miednoje, na którym spoczywają ofiary Zbrodni Katyńskiej. W tych dniach dotarła do nas wiadomość, że na podstawie postanowienia Prokuratury w okręgu Twerskim w Rosji z dnia 16 maja 2025 zostały z terenu Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje usunięte wizerunki polskich odznaczeń: Orderu Virtuti Militari oraz Krzyża Kampanii Wrześniowej 1939 roku. Postanowienie to miało zostać wykonane dnia 19 maja 2025. W treści postanowienia Prokuratury Twerskiej zostały przywołane przepisy prawa „O obiektach dziedzictwa narodowego (pomnikach historii i kultury)” oraz „O upamiętnieniu zwycięstwa narodu sowieckiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej lat 1941–1945”. Upamiętnienia, stanowiące integralną część Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje, miały rzekomo naruszyć wymienione przepisy, co stało się podstawą do wydania postanowienia. Zarówno treść postanowienia Prokuratury Twerskiej, jak i sam akt zniszczenia polskich krzyży są usiłowaniem zaprzeczenia odpowiedzialności za sprawstwo Zbrodni Katyńskiej. Jednoznaczną odpowiedzialność za nią ponosi najwyższe kierownictwo ówczesnego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Usunięcie odznaczeń doprowadziło do naruszenia świętości miejsca wiecznego spoczynku i bezprecedensowego naruszenia godności Ofiar Zbrodni Katyńskiej, pochowanych na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje i przysporzyło cierpienia ich bliskim. Wzywamy władze Federacji Rosyjskiej do natychmiastowego przywrócenia symboli Orderu Virtuti Militari oraz Krzyża Kampanii Wrześniowej 1939 roku na Polskim Cmentarzu Wojennym w Miednoje. Rosja już dawno uznała odpowiedzialność za Zbrodnię Katyńską. Przypominamy bezsporne fakty: 13 kwietnia 1990 roku agencja TASS w komunikacie oficjalnym, zatwierdzonym przez uchwałę Biura Politycznego KC KPZR, stwierdziła: „Strona radziecka, wyrażając ubolewanie w związku z tragedią katyńską, oświadcza, że jest ona jedną z ciężkich zbrodni stalinizmu”. Na podstawie dokumentów, przekazanych przez prezydenta Związku Radzieckiego Michaiła Gorbaczowa prezydentowi RP Wojciechowi Jaruzelskiemu (1990) oraz przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Borisa Jelcyna prezydentowi RP Lechowi Wałęsie (1992) ustalono, że 5 marca 1940 roku na podstawie tajnej uchwały Biura Politycznego KC WKP(b) rozstrzelano co najmniej 21 768 polskich jeńców wojennych. Było to Zbrodnia Katyńska, nazwana od jednego z miejsc mordu. Wśród Ofiar tej stalinowskiej zbrodni znalazło się 6314 jeńców wojennych, od jesieni 1939 przetrzymywanych w obozie specjalnym NKWD w Ostaszkowie, między 4 kwietnia a 16 maja 1940 roku wywiezionych do Kalinina (obecnie Twer), i zamordowanych w tamtejszej siedzibie Obwodowego Zarządu NKWD. Ciała pogrzebano we wspólnych mogiłach w lesie obok wsi Miednoje w obwodzie twerskim. 22 lutego 1994 podpisano umowę między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji (Dz.U. 1994, nr 112, poz. 543), na podstawie której rozpoczęto prace przy budowie Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje. Decyzje i formalne pozwolenie na budowę po odpowiednich uzgodnieniach obu stron wydano 1 czerwca 1999. Nekropolia została otwarta 2 września 2000. 26 listopada 2010 roku rosyjska Duma Państwowa podjęła uchwałę potępiającą zbrodnię katyńską. Kształt Polskiego Cmentarza Wojennego w Miednoje nie był dotąd nigdy kwestionowany. Integralną częścią nekropolii są przedstawienia Orderu Virtuti Militari oraz Krzyża Kampanii Wrześniowej 1939 roku. W umowie z 22 lutego 1994 między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji, w artykule 3 punkt 4 czytamy: „Strony zobowiązują się do natychmiastowego wzajemnego informowania się o wszystkich przypadkach wandalizmu wobec miejsc pamięci i spoczynku oraz podejmowania niezwłocznych działań w celu przywrócenia tym miejscom należytego porządku, ukarania sprawców zgodnie z ustawodawstwem swojego państwa i zapobiegania podobnym aktom w przyszłości”. Lech Parell, Szef Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Izabella Sariusz-Skąpska, Prezes Federacji Rodzin Katyńskich

niedziela, 18 maja 2025

O autorytetach wczoraj i dziś

Odkąd pamiętam w naszej uczelni byli profesorowie, którzy byli autentycznymi autorytetami, osobami powszechnie szanowanymi, ludźmi, których głos miał duże znaczenie. Ta wyjątkowa pozycja przysługiwała nielicznym członkom społeczności akademickiej. Wymienię kilku profesorow, którzy w mojej opinii zasłużyli na miano autorytetu: Prof. Prof. Kornel Gibiński, Zbigniew Górka, Zbigniew Herman, Władysław Nasiłowski, Stanisław Szyszko czy Witold Zahorski. To byli wybitni ludzie nie tylko z powodu dorobku naukowego, ich pozycja wiązała się z innymi przymiotami ludzkimi, kulturą, sposobem zachowania się i umiejętnością zajmowania stanowiska szczególnie w ważnych momentach historii uczelni a także stosunkiem do studentów. Tacy ludzie są niezwykle ważni dla każdej społeczności a w uniwersytecie ich znaczenie jest nie do przecenienia. Głos zabrany przez taką osobę w ważnych chwilach może zmienić bieg spraw w szkole wyższej. Taką rolę odgrywają liderzy także życiu społecznym czy politycznym. W październiku 1980 roku gdy połączone Rady Wydziałów Lekarskich z Zabrza i Katowic zebrały się by zażądać dymisji od ówczesnego Rektora Profesora J.J. Jonka jako pierwszy głos zabrał Profesor Górka a Profesora Hermana wybrano w tajnym, demokratycznym głosowaniu nowym rektorem. Poruszam te kwestie by zestawić dawne realia i czas bieżący. Czy mamy w naszym gronie osoby o podobnej pozycji jak wymienieni profesorowie? A czasy z pewnością stawiają ogromne wyzwania, świat polskiej nauki i medycyny jest w mojej opinii na ostrym zakręcie. Głos autortetów jest niezmiernie ważny. Dziś jednak pojęcie "autorytet" zostało zdezawuowane. Proszę zaglądnąć do wszechwładnego Internetu, w tym także na strony internetowe polskich uczelni, iluż mamy wokół "autorytetów"! Kiedyś pozycję budowało się mozolnie przez długie lata, dziś górą są często ludzie umiejący tworzyć są pozycję na bazie fajerwerków, działań pozorowanych, na błyszczeniu w sieci. Biada nam, tak rozumiane przywództwo "intelektualne" to droga donikąd, widać to aż nadto wyraźnie a misja uniwersytetu sprowadza się głównie do roli szkoły zawodowej...

piątek, 16 maja 2025

O pracy naukowej

W dzisiejszej dobie praca naukowa to w znacznej mierze wyścig o uznanie recenzentów. Bez ich anonimowej, przychylnej opinii nie można uzyskać grantu na finansowanie badań naukowych. A same badania naukowe są wtedy coś warte, gdy zostaną opublikowane w dobrym piśmie naukowy by dotrzeć do odbiorców naszej pracy. Tu także sukces jest uwarunkowany oceną zewnętrznych recenzentów.

Jak widać bez akceptacji naszych działań ani rusz. Pytanie czy na pewno zawsze anonimowa recenzja obiektywnie ocenia naszą pracę. Tak z pewnością nie jest w każdym przypadku co może być pochodną braku odpowiedniej wiedzy i rzetelności recenzenta, ale może być także wyrazem niestosownej złośliwości. Ileż to razy w mojej pracy naukowej otrzymywałem recenzje pozbawione sensu merytorycznego! A mam w dorobku 137 prac opublikowanych w pismach z tzw. Listy Filadelfijskiej. Trudno mi precyzyjnie policzyć, ale z pewnością średnia liczba recenzji na jedną publikację oscyluje wokół 3-4, bo tyle było redakcji, do których wysłałem pracę. Zwykle są dwie recenzje, rzadko jedna lub trzy. Oznacza to, iż łącznie trafiło do mnie w przybliżeniu od 822 do 1096 recenzji!

Ważna jest cierpliwość, wiara we własne siły i oczywiście jakość naszej pracy. Nieraz udaje się szybko opublikować pracę o umiarkowanej wartości a świetna publikacja krąży od redakcji do redakcji. Mój osobisty rekord do 15 podejść do kolejnych redakcji. Sądzę, że element szczęścia odgrywa pewną rolę choć im jakość wysyłanych prac jest wyższa tym ten czynnik ma mniejsze znaczenie. Pamiętam pewną publikację, która najpierw trafiła do pisma Ultrasound in Medicine and Biology, została odrzucona, ale merytoryczne uwagi pozwoliły na jej znaczącą poprawę. I tak się powtórzyło jeszcze 3x, różne redakcje odrzucały publikację, ale wskazywały na jej słabe punkty i pomagały na dokonanie odpowiednich korekt. Aż finalnie praca trafiła ponownie do Ultrasound in Medicine and Biology i została przyjęta do druku. Ale to była de facto inna publikacja niż jej pierwsza wersja, nawet tytuł został zmieniony. To optymistyczny przykład pozytywnego wkładu recenzentów, niespotkany zbyt często.

Inny pozytywny przykład to praca, która została zrecenzowana, ale autor recenzji miał bardzo wiele uwag a sama recenzja liczyła 5 lub 6 stron! Korekta pracy wymagała ogromnej pracy, ale efekt był pozytywny. IF tego pisma nie jest wysoki, ale sama publikacja najwyraźniej została doceniona przez jej odbiorców, bo liczba cytowań wynosi 249 czyli jest to ważna pozycja mego dorobku jako tzw. Highly Cited Paper (Panoramic-based mandibular indices in relation to mandibular bone mineral density and skeletal status assessed by dual energy X-ray absorptiometry and quantitative ultrasound. B. Drozdzowska, W. Pluskiewicz, B. Tarnawska Dentomaxillofacial Radiology, Volume 31, Issue 6, 1 November 2002, Pages 361–367.)

Nieco inna sytuacja dotyczy grantów, gdyż konkursy są rozpisywane cyklicznie co 6 lub 12 miesięcy i niepowodzenie znacząco wpływa na nasze możliwości badawcze. Tu niekompetentne recenzje godzą we wnioskodawców bardzo mocno. Ten temat omówię szerzej osobno.

Tu stawiam pytanie:

co można zrobić by system anonimowej oceny zapewniał jak najbardziej obiektywną oceny?

W mojej opinii jak najbardziej istnieje pole do działań by uzyskać jak najbardziej obiektywne finalne oceny pracy naukowej. Odpowiedzialność spada na redaktorów naczelnych pism naukowych. Jeśli „kawa na ławę” widać niekompetencję recenzenta należy zrezygnować z jego usług. W redakcjach powinny działać niezależne systemy oceny jakości by eliminować niekompetentnych lub po prostu złośliwych recenzentów. To leży w interesie autorów publikacji ale także samych redakcji aspirujących do miana poważnych, renomowanych pism naukowych. Opisane niewłaściwe działania recenzentów mogą uniemożliwić publikację wartościowych danych naukowych lub odwrotnie, promować publikacje słabe. A przecież w interesie redakcji jest publikowanie prac, które uzyskają wysoki wskaźnik cytacji bo ranking pisma mierzy się właśnie średnią liczbą cytacji, jako wskaźnik Impact Factor (IF).

Recenzent rekomenduje odrzucenie (rejection) artykułu ale pisze, cytuję: The authors presented an interesting original article...large number of patients, and the modern research technique using ultrasonography supports the attractiveness and innovation of the work.

Uwagi w dalszej części recenzji w żaden sposób nie można uznać za dyskwalifikujące, to wewnętrzna sprzeczność. Co najważniejsze, autor recenzji nie odnosi się w ogóle do meritum czyli wyników, skupiając się na kwestiach drugo- lub trzeciorzędnych.

To jak ze szkolnego dowcipu: nauczyciel mówi do ucznia, Jasiu, bardzo dobrze, pała!

 

Section Editor recommendation:

Dear Editor I would like to recommend this manuscript for rejection. After careful consideration of this manuscript I recognised that does not fulfill criteria for acceptance for publishing in our journal.

Review 1: 
The authors presented an interesting original article on bone parameters in twins. The study was carried out on a large number of patients, and the modern research technique using ultrasonography supports the attractiveness and innovation of the work. I noticed several elements that could be improved: 
  • lines 18-19 - I suggest the aim of the study be included in the introduction as a paragraph; 
  • line 24 - was the bioethics committee approval really obtained in 2003? This seems to be a transcript error. Please verify; 
  • lines 39-40 - 'Each of them had weight and height measured with the use of certified medical devices.' please describe the measuring devices in more detail; 
  • line 51 - the experienced person should be described, including who they are, their education, courses, and specialisation. Initials are not advisable here; 
  • line 52 - was the statistical analysis performed using specialised software? Then describe what kind of software it was, specify the version used and the manufacturer along with the country; 
  • line 152 - there should be a period, not a semicolon; 
  • line 182 - I suggest expanding the conclusion and adding information on the possible molecular mechanisms responsible for the results presented and the need for further research.

wtorek, 13 maja 2025

Relacja ze strajku studenckiego 1981 roku

W mojej książce o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów starałem się ująć jak najwięcej wydarzeń ale pamięć ludzka jest zawodna i wiele faktów umknęło mojej uwadze. Jakiś czas temu zadzwonił do mnie uczestnik wydarzeń z lat 80/81 Marek Neuman i zwrócił mi uwagę na brak opisu niektórych wydarzeń. Poniżej prezentuję jego relację. Na zdjęciu widzimy Autora relacji w swetrze w pasy.
Jeśli inny Czytelnik bloga zechce napisać swoją relację z tego okresu z przyjemnością ją opublikuję.
W momencie gdy jesienią 1981 roku wybuchł strajk w Wyższej Szkole Pożarniczej studenci naszej uczelni postanowili się solidaryzować ze strajkującymi w ramach ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. Po przygotowaniu się do strajku (śpiwory, jedzenie) zaczął się w budynku Dziekanatu w Zabrzu. Byłem ulokowany na największej sali gdzie spałem i tak się wydarzyło, że powierzono mi rolę kierowania radiowęzłem strajkowym. Miałem dokument stwierdzający, że jestem szefem radiowęzła. Do moich obowiązków należało informowanie o poleceń komitetu strajkowego ale także umilanie czasu na strajku i puszczanie muzyki. Było niezwykle miłe, że mnóstwo ludzi okazywało nam wsparcie i solidarność z nami co wyrażało się przynoszeniem nam żywności. Po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że całą dobę niedaleko od budynku Dziekanatu stoi samochód marki Syrena, w którym siedzieli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa pilnujący nas. Koledzy chodzili do tych ludzi z herbatą a zima była sroga. Niebawem Syrena została zamieniona na Fiata 125p i dozór strajku trwał nadal. Codziennie były msze, w których uczestniczył Rektor Z. Herman. Liczba strajkujących rosła z dnia na dzień. Na początku strajku udałem się z kolegą do Rokitnicy celem poinformowania, że powodu strajku nie będziemy na zajęciach a profesor, któremu to zakomunikowaliśmy odpowiedział, że jeśli zgłosi się jakiś student-łamistrajk to mu zaraz wpakuje pałę. To było bardzo miłe, że mieliśmy wsparcie kadry Śl.AM-u.
Z obawy przed interwencją z zewnątrz zabarykadowaliśmy drzwi prowadzące do szkoły mieszczącej się w tym samym budynku. Kilka dni później doszło do pacyfikacji w Szkole Pożarniczej. Niebawem doszło do dyskusji na sali Rady Wydziału czy w tej sytuacji jest sens dalej strajkować i po burzliwych dyskusjach zapadła decyzja, że kończymy strajkować. Obawialiśmy się prześladowań ze strony Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej ale generalnie nic takiego się nie działo. Przy okazji przypadkowego przesłuchania na Komendzie Milicji w Katowicach po kradzieży samochodu mojej mamy milicjanci przeszukali mieszkanie mojego brata i znaleźli legitymację NZS-u, której nigdy nie odzyskałem.
W latach po studiach byłem aktywny udział na wielu polach zawodowych i pozazawodowych ale to już inna bajka.

środa, 30 kwietnia 2025

Ważny list Czytelnika

Szanowny Panie Profesorze! 

Od lat uważam Pańskiego bloga, za swego rodzaju kronikę naszej uczelni, dlatego ten list o dwóch z pozoru niezwiązanych ze sobą sprawach chciałbym, aby Pan potraktował jako czytelnika uzupełnienie owej kroniki. A sednem jest tu coś, co bardzo często gości na tej stronie, mianowicie dialog społeczny, tutaj w wydaniu pracownik – pracodawca. 

Historia pierwsza. Wiele lat temu pisał Pan o głośnej podówczas w ŚUM sprawie przekazania około 120 pracowników fizycznych uczelni, portierów, do zewnętrznej firmy ochroniarskiej, które to przekazanie więcej miało wspólnego z przetargiem na meble, obok którego zresztą zostało wtedy ogłoszone, niż z przekształceniami wynikającymi ze zbadania sprawy od strony organizacyjnej, finansowej oraz wizerunkowej. Ludzi pozostawiono samych sobie, związki zawodowe zaakceptowały w zasadzie decyzję kanclerz Kuraszewskiej i poza drobiazgami nie walczyły o jej zmianę, a wieloletni, oddani pracownicy obudzili się pewnego dnia po prostu z ręką w… mundurze firmy ochroniarskiej, w której Kodeks Pracy stał na półce z książkami science fiction. 

Wedle słów ówczesnej pracownicy działu kadr na portierach ŚUM się „uczył” a zaraz za nimi iść miały pod zewnętrznych pracodawców panie sprzątaczki, działy techniczne oraz transport. I właśnie przekazanie sprzątaczek było w okolicach lat 2008 – 2010 najbardziej zaawansowane, trwały już przygotowania a ich częścią było przekazanie informacji o rozpoczęciu procedury outsourcingu związkom zawodowym. Dziwnym jednak trafem działania te wkrótce wstrzymano i od przekazywania kolejnych grup pracowników odstąpiono. W głównej mierze miały na to wpływ doświadczenia z portierami, zarówno te bezpośrednie (zwrócili się oni do mediów, prowadzili własną akcję informacyjną, wykazywali przypadki łamania prawa przez nową firmę itd.) jak i te, od których zacząłem, to znaczy rachunek ekonomiczny, straty wizerunkowe (rotacja pracowników w firmach ochroniarskich, brak zaangażowania ze względu na przepracowanie i niskie zarobki, a często także fikcyjne umowy śmieciowe dla „ukrycia” dwóch etatów w etacie.) i wreszcie chaos organizacyjny wynikający z połączenia wszystkich spraw wyżej wymienionych. 

Warto tu dodać, że po latach uczelnia zaczęła wracać do własnej obsługi portierni na części obiektów właśnie dlatego, że ta zewnętrzna nie spełniała oczekiwań… Proces ten zwolnił jednak około półtora roku temu, kiedy zmieniło się kierownictwo działów administracyjnych w dyrekcji i jak mniemam jego wizja organizacyjno finansowa. Uczelnia nie przejmuje już od firm ochroniarskich kolejnych portierni, na mniejszych obiektach jak np biblioteka na Warszawskiej usługi sprzątające przejęli pracodawcy zewnętrzni a obecnie sprawy idą w kierunku zwolnienia np. obsługi szatni oraz przekazania pań sprzątających bądź to w całości bądź też tylko tych obsługujących tzw. części wspólne uniwersytetu firmie z zewnątrz. Mowa o dziesiątkach kobiet, żebyśmy mieli jasność. Wszystko to dzieje się tuż po tym, jak te same osoby decyzyjne wstrzymały owym paniom przedłużenia umów czasowych i zablokowały wszelkie przyjęcia. Najpierw zatem bez zmiany wynagrodzenia dołożono wszystkim obowiązków po zwolnionych koleżankach, potem wycofując się zmieniono sprzątanie niektórych rejonów z codziennego na co drugi dzień a wreszcie pracownicy dowiedzieli się, że „pójdą pod firmę”. Ot, taki sobie śumowski totolotek. 

Czy decydenci zdobyli się na spotkanie z załogą i przedstawienie swoich planów pod dyskusję? Skądże! Czy może wobec tego jeden ze związków zawodowych prowadzących rozmowy na ten temat poinformował o tym swoich członków, ogłosił zebranie, zebrał postulaty, aby dopiero wtedy mieć prawo w pełni mówić w ich imieniu? Nic podobnego. 

Ludzie przekazują sobie teraz link do wiadomości internetowej, w której przeczytać mogą, że rozmowy związek –pracodawca się odbyły, oraz (tu zapewne starsze pokolenia poczują się mile połechtane) wyrażono w nich wzajemne zrozumienie a także chęć dalszej współpracy w przyjacielskiej atmosferze. To nie jest dosłowny cytat, ale kto chce, znajdzie oryginał, a jest on zaprawdę godny uwagi, jako perełka językowa. Rzecz jednak w tym, że to nie szopka noworoczna z 1975 roku a życie. I pojawia się gorycz, bo przecież składki płacimy, zapisaliśmy się w wierze, że ktoś nas będzie bronił, nawet dziecko wie, że prywatne firmy ochroniarsko sprzątające dalekie są od ideału pracodawcy i wreszcie rozmowy na taki temat, które nie są dyskusją a tylko formalnością, nie są też prawdziwymi rozmowami! 

Nie rozmawia zatem pracodawca z pracownikami, mimo że planuje wobec nich jedne z najbardziej radykalnych zmian, nie rozmawia też z nimi ich związek zawodowy a rozmowa związku z władzą jest realizowana pro forma. Czy tak powinny wyglądać stosunki w państwowej firmie, jaką w kontekście pracowników fizycznych jest przecież uniwersytet? W państwowej firmie, która, dodajmy to, powinna stanowić ZAWSZE wzór do naśladowania właśnie w poszanowaniu godności pracownika. 

Osobnym pytaniem jest, gdzie są dokumenty które piętnaście lat temu spowodowały rezygnację z outsourcingu, że ktoś pozwala sobie dziś na „odgapianie” od dawnej pani kanclerz jej pomysłów, które się nie sprawdziły, bo się sprawdzić nie mogły! 

Pracownik. Związki zawodowe. Pracodawca. Dialog. 

Znowu jest tylko „pracownik”. Sam. 

Sprawa druga, jak napisałem na wstępie z pozoru wydaje się być z innej parafii, ale tylko z pozoru. W ligockim ośrodku ŚUM wypowiedziano umowę najmu barowi studenckiemu Eskulap, działającemu od wielu dziesięcioleci (sic!) w budynku D3. Oficjalnym powodem jest planowany remont, ale takich remontów przez lata było wiele i oznaczały one zawsze tylko przerwę w działalności. Tym razem jest inaczej. 

Oczywiście o plany organizacyjne, o rachunek zysków i strat i wreszcie wizje architektoniczne można się spierać. I nie ulega wątpliwości, że to administracja uczelni ma tu głos decydujący, ale czy to oznacza, że nie powinna liczyć się z opiniami innych? 

W krótkim czasie pracownicy i studenci zorganizowali samorzutnie akcję w celu uratowania baru. W budynkach ZTM-u rozłożono ulotki, a potem plakaty, rozpoczęto internetowe zbieranie podpisów. W ciągu kilku dni ludzie, którzy nawet się nie znali, okazali się najsprawniejszym związkiem zawodowym świata, bo przecież zaczęli od zera. Efekt? Ponad 530 podpisów za pozostawieniem baru, jako elementu prawie że kultowego w ligockim kampusie. 

Delegacja spotkała się z dziekanem, który potwierdził tylko, że decyzje już zapadły i są nieodwołalne. Właściciel baru nie dostąpił nawet „zaszczytu” rozmowy wraz z nimi. 

Aż chciałoby się strawestować słynnego dozorcę Anioła: „Nie będzie chóru! Będzie kabaret!” 

Albowiem na razie, cóż, nie ma dialogu, nie ma potrzeby dialogu, nie ma praktycznie żadnego już zaufania, nie ma też zbyt aktywnych związków zawodowych, ale kabaret, owszem, ten ma się dobrze. 

Któryż to już raz w historii? 

(Dane osobowe tylko do Pana wiadomości)

wtorek, 15 kwietnia 2025

Świat uniwersytecki w ślepym zaułku

W rozmowie ze znajomym usłyszałem, że w ASP w Katowicach nie można zwracać się do studentów per "studencie" czy "studentko". Zamiast tego wprowadzono określenie "osoba studiująca"! To doprawdy rewolucyjny pomysł diametralnie zmieniający uczelnię! I może byłoby to śmieszne, nawet warte wykorzystania w kabarecie gdyby nie było smutne. To kolejny przykład aberracji intelektulnej i wprowadzanie do codziennego życia pomysłów godnych Bareji. W codziennym życiu coraz więcej miejsca zajmują wyimaginowane, sztuczne problemy a zamiast istotą rzeczy zajmujemy się procedurami i czynnościami pozornymi. Sprawozdawczość, tony papieru służą najróżniejszym, nic nie wnoszący komisjom. I nie widać końca tej rozkosznej twórczości negującej zasady zdrowego rozsądku...Coraz bardziej wątpię czy ten kierunek da się w ogóle odwrócić!

piątek, 11 kwietnia 2025

Czy nadchodzi koniec wolnej Ameryki?!

Uczestniczyłem w kilkudziesięciu zagranicznych konferencjach naukowych dotyczących chorób metabolicznych kości, głównie osteoporozy. Większość z nich odbyła się w Europie ale miałem okazję wielokrotnie gościć w USA a także w Australii i Brazylii. Trudno sobie wyobrazić rozwój naukowy bez osobistego uczestniczenia w wykładach lumiarzy nauki, udziału w dyskusjach czy omawianiu danych naukowych prezentownych w czasie sesji plakatowych. Nie wystarczy znać liderów światowej nauki z publikacji, osobista wymiana poglądów i dyskusje są bezcenne. Odczarowuje się "magia" wielkich nazwisk, za którymi zwykle stoją normalni ludzie. Każda konferencja to inspiracja dla własnych pomysłów badawczych, to niezbędne uzupełnienie pracy naukowej. Zawsze ceniłem sobie szczególnie konferencje w Stanach. Tam swoboda dyskusji, brak sztuczności i pozerstwa czasem spotykanego w Europie stwarzały najlepsze warunki do rozwoju. Piszę o tym w kontekście informacji medialnych docierających zza wielkiej wody pokazujących, że dochodzi do zmian w amerykańskim świecie nauki. Autocenzura, brak odwagi w wypowiadaniu niepopularnych opinii, zamykanie się uniwersytetów we własnym gronie - to całkiem nowe zjawiska w znanych mi dotąd amerykańskich realiach. To bardzo niepokojące informacje, trudno oczywiście z daleka oceniać jak daleko zaszła erozja wolności akademickiej niemniej podstawą USA zawsze były znakomite uniwersytety, bez których nie można sobie wyobrazić tego państwa...

środa, 12 marca 2025

1,5% podatku dla lekarzy-seniorów

Zbliża się czas rocznych rozliczeń podatkowych i gorąco zachęcam do przeznaczenia 1,5% podatku na wsparcie Fundacji "Lekarzom Seniorom". Wśród osób oczekujących pomocy są nasi starsi koledzy, mentorzy, którzy wprowadzali nas w świat medycyny. Pomóżmy im tą drogą!

poniedziałek, 3 marca 2025

Od polityki do nauki

Ostatnie lata to okres demontażu globalnego świata jaki znamy od dekad. Od upadku dwubiegunowego świata na początku lat 90-tych ubiegłego wieku nastał w Europie złoty czas pokoju i proserity. Rosja została niejako wypchnięta z Europy, kraje dawnego bloku sowieckiego zostały przyjęte do UE i NATO. I do niedawna wydawało się, że era wojen na Starym kontynencie minęła bezpowrotnie. Niestety, odwieczny imperializm rosyjski przypomniał o swoim istnieniu. Najpierw atak na Gruzję w 2008 roku, potem Ukraina została zaatakowana w 2014 roku a 2022 rok to już otwarta, brutalna agresja na naszego wschodniego sąsiada. Obrazy rodem z okresu II wojny światowej, gwałty i ludobójstwo wtargnęły do mediów. Minęły 3 lata wojny, końca nie widać a zadumiewające wydarzenia ostatnich dni pokazują, że oczekiwania powrotu do normalności i trwałego pokoju są mało realne. Dlaczego piszę o tym w blogu dotyczącym świata uniwersyteckigo? Wydaje się, że świadomość powagi sytuacji jest mała. Starego, stabilnego świata już nie ma, a jaki będzie nowy porządek świata nie wiadomo. A po drodze mamy niespokojny świat, dla którego losy mniejszych krajów i narodów jak Polska został zepchnięte na dalszy plan. W grze możnych tego świata nie ma miejsca dla maluczkich... Stąd wszystkie sprawy - poza bezpieczeństwem - de facto muszą zejść na dalszy plan. I musimy mieć tego świadomość, że także nauka jest "ofiarą" sytacji ogólnej. To w mojej ocenie powinno wymusić jak najbardziej racjonalne działania reformatorskie by jak najlepiej wykorzystać ograniczone środki jakimi dysponujemy. 7.03 w naszej Uczelni odbędzie się spotkanie dotyczące reform systemu szkolnictwa wyższego, warto dowiedzieć się jakie są plany na przyszłość.

niedziela, 9 lutego 2025

Ważny list Rektorów do Ministra Nauki

https://kraum.org.pl/?p=4955

czwartek, 30 stycznia 2025

Uwagi ogólne

O polskiej nauce a raczej o jej mizernej kondycji pisałem na blogu wielokrotnie. Nie istnieje żadna, spójna wizja rozwoju nauki, wizja, któa powinna być realizowana w interesie społecznym niezależnie od aktualnie wiejących wiatrów politycznych. Tak samo jak polityka zagraniczna nauka wymaga wytyczenia dalekosiężnych celów i ich systematycznej realizacji. Tak jednak nie jest i nie będę w bieżącym tekście dalej rozwijał tej myśli. Chciałbym zwrócić Czytelenikom bloga uwagę na inne kwestie. Słychać coraz głośniej o grożącym nam kryzysie energetycznym. Za parę lat zabraknie nam prądu, elektrownie węglowe będą zamykane, energia z wiatru i słońca nie wypełni tej luki (poza tym jest to źródło niestabilne) a atom to jakaś nierealna fantasmagoria, jeśli nawet realna to w bardzo odległej perspektywie. A przecież o potrzebie transformacji energetycznej wiadomo było od 2 dekad, do Polski trafiły ogromne sumy na ten cel, gdzie są te miliardy?! Idzimy dalej, nie mamy ustawy o ochronie cywilnej, którą zlikwidowała ustawa o obronie Ojczyzny z 2022 roku. Nie mamy schronów, by pozostać w tym obszarze. Polska ma najmniejsze zasoby wody pitnej (mniejsze jak Egipt!) ale nic nie wiadomo o skutcznych działaniach w tej mierze. A nasze powietrze, najbardziej zanieczyszczone w Europie? Niby są podejmowane różne działania ale efekty są mizerne. Spójrzmy na ochronę zdrowia ale nie przez pryzmat przechwałek przedstawicieli aktualnej władzy lub nagan przedstawicieli opozycji. Twarde fakty są bezsporne, jest źle, bardzo źle. I nie idzie nawet o nakłady bo same pieniądze nie uleczą chorego, scentralizowanego systemu. A nie ma w ogóle żadnych koncepcji reform, jedyna myśl, która kiełkuje w głowach klasy politycznej to dosypać kasy...To ślepa ścieżka ale jak widać na nic więcej nie stać szeroko rozumianej klasy politycznej...Przypomnijmy bolesny fakt z niedawnej przeszłości, w czasie pandemii COVID-19 liczba tzw. zgonów nadmiarowych w Polsce plasuje nas na trzecim miejscu od końca w Europie (za nami były tylko Rumunia i Bułgaria). To wynik zapaści systemu opieki zdrowotnej niezdolnej do sprostaniu wyzwaniom pandemii ale także wyraz ogólnego poziomu rozwoju cywilizacyjnego bo pacjenci po prostu zaniechali kontynuacji leczenia co skutkowało tak tragicznymi konsekwencjami. Jak widać z tych kilku przykładów poziom rozwoju Polski odbiega od oczekiwanego w wielu obszarach. Dlaczego tak się sprawy mają? Ktoś powie, w kraju dokonał się ogromny skok cywilizacyjny, dziesiejsza Polska to zupełnie inny kraj niż rzeczywistość z początku lat 90-tych. Tak, to prawda, ale czy nie powinniśmy być znacznie dalej? Czy takie zadowolenie nie jest nieco na wyrost? Moja teza: nie udało się stworzyć po zapaści cywilizacyjnej spowodowanej przez okres panowania najlepszego z systemów prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego. Nie ma poczucia odpowiedzialności u osób pełniących różne ważne funkcje publiczne. Dotyczy to zarówno klasy politycznej (zapraszam do tesktu o nowym Ministrze nauki) ale także wielu innych osób; np. samorządowców. Nie lepiej jest w świecie nauki i medycyny... Proszę o komentarze.

środa, 15 stycznia 2025

O systemie anty-naukowym

Wczoraj ogłoszono kto po Ministrze Wieczorku obejmie stanwisko szefa Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Ministrem zostanie poseł lewicy Marcin Kulasek. Kim jest nowy Minister, jakie ma kompetencje do kierowania polskimi uniwersytetami i szerzej polską nauką? W życiorysie czytamy, że nowy Minister ukończył studia na kierunku technologii żywności i uzyskał stopień doktora. To są całe doświadczenia w zakresie nauki, nie ma żadnej wzmianki o pełnieniu jakichkolwiek funkcji w polskich uczelniach, kierowaniu zespołami badawczymi czy innych osiągnięciach np. patentach czy znaczących publikacjach. I tu odpowiadam na wcześniejsze pytanie: nowy Minister nie ma kompetencji do objęcia sterów ministerialnych. To kolejny przykład chorej kariery politycznej. Nauka to obszar bardzo trudny wymagający posiadania wielu umiejętności, rozległej wiedzy i wszechstronnych doświadczeń, w tym także poznanie realiów dotyczących zasad działania systemu nauki w krajach Zachodu. Co może wnieść nowy Minister? Nic nie może i nic nie wniesie. To jest zresztą szerszy problem, pisałem o tym na blogu wielokrotnie. Nauka od dekad jest traktowana jak "zło" konieczne przez kolejne rządy. Znikome finasowanie i brak rzeczywistych reform zepchnęły polską naukę chyba jeszcze niżej niż za czasów PRL-u. Ale nikogo to nie interesuje, nikogo nie martwi. Sprawy nauki nie są przedmiotem uwagi społecznej, o nauce nie mówi się w czasie trwania kolejnych kampanii wyborczych. Ciszej nad tą trumną...A bez własnej myśli naukowej i oryginalnego dorobku naukowego przekładających się na rozwój gospodarczy Polska na zawsze pozostanie średniakiem na mapie cywilizacyjnej świata. De facto można śmiało stwierdzić, że działania polskiej klasy politycznej w tym zakresie to SZKODNICTWO. Oczywiście należy się także zastanowić nad rolą środowiska naukowego, czy przypadkiem jego bierność nie jest przejawem wygodnictwa i oportunizmu. Sądzę, że gdyby istniało społeczeństwo obywatelskie a polskie istytucje akademickie np. Polska Akademia Mauk czy Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich potrafiłyby spełniać swą ustawową rolę, jako gremia zdolne do kreowania wizji rozwoju to byłaby szansa na stopniową zmianę aktualnego stanu rzeczy. Nie jesteśmy partnerem dla władz państwowych. Myślę, że taka postawa środowiska, nacechowana ostrożnością, biernością i brakiem wiary na możliwość odbicia sie od dna leżały także u podstaw moich porażek w czasie trzech wyborów rektorskich w naszej Uczelni. Niby wiemy, że nie jest dobrze, ale po co próbować dokonywać zmian, a nóż zmuszą nas do pracy i wysiłku? I na koniec anegdotka, jak najbardziej prawdziwa. Dr Józef Wiśniewski, znany gliwicki pulmonolog w latach głębokiej komuny żartował, że może objąć każdy resort poza służbą zdrowia bo na ty się nieco zna! To była ocena rzeczywistości przez pryzmat realiów państwa kierowanego przez organizację przestępczą czyli PZPR. A dziś, gdy chlubimy się mianem demokracji, realia są bardzo podobne a może wręcz identyczne?! Nihil novi sub sole...

sobota, 11 stycznia 2025

W odpowiedzi komentującemu Wiesławowi Golcowi

Do tekstu "Doniesienia medialne" nadszedł komentarz sygnowany imieniem i nazwiskiem. To bardzo rzadkie wśród komentujących z reguły anonimowo zabierających głos. W mojej ocenie to także przykład interpretacji wpisu na blog, która jest niezgodna z jego treścią. Poruszyłem ten temat bo sam fakt tego rodzaju zarzutów jest bulwersujący i musi budzić niepokój w świecie lekarskim. Wymagania stawione przedstawicielom naszego zawodu są wysokie. Wymagania dotyczą sfery merytorycznej i etycznej. A wszystko wskazuje, że mówimy o zarzutach dotyczących etyki w postępowaniu lekarskim. Po to właśnie stworzono kodeks etyki lekarskiej by zachować najwyższe standardy w działaniu lekarskim. Niemniej zapisy prawa swoje a życie swoje. Nie da się przewidzieć każdej sytuacji, która się zdarzy. Postęp medycyny powoduje, że stajemy czasem w obliczu nowych, nieznanych wyzwań. I być może taka jest właśnie ta sytuacja dotycząca zarzutów wobec Pani Profesor. Dopóki nie ma finalnego rozstrzygnięcia sprawy przed odpowiedni organ państwa osoba postawiona w stan oskarżenia jest NIEWINNA, co ująłem w moim wpise. Konkludując mą odpowiedź, nie można w komentarzach wkładać w moje usta treści, których nie było. Oczekiwany i niezbędny poziom dyskusji akademickiej musi odbiegać od tej, która opanowała nasze życie publiczne...Krytyka nie jest tożsama z hejtem, zwrócenie uwagi na jakiś problem nie jest ferowaniem wyroku...

czwartek, 9 stycznia 2025

Dziś i wczoraj...

Dziś odbył się pogrzeb 39-tego Prezydenta USA J. Cartera. W uroczystościach pogrzebowych wzięli udział wszyscy żyjący byli Prezydenci tego kraju a także Prezydent-Elekt D. Trump. Piszę o tym wydarzeniu tak odległym od Polski nie bez kozery. Śmierć tak ważnego człowieka spycha na dalszy plan bieżące spory, różnice poglądów i stanowisk. W takiej chwili należy stanąć na wysokości zadania, należy oddać hołd zmarłemu, wybitnemu rodakowi. Piszę o tym gdyż pamiętam gdy w marcu 2008 roku zmarł nasz były Rektor Profesor Zbigniew Religa na Jego pogrzeb ówczesna Rektor Prof. E. Małecka-Tendera wydelegowała Prorektora Prof. J. Duławę. To był dyshonor wobec zmarłego, wybitnej postaci naszej Uczelni a także polskiej medycyny w ogóle. W moim nagłębszym przekonaniu w uroczystościach pogrzebowych powinna wziąć udział delegacja, w skład której powinni wejść Pani Rektor oraz wszyscy byli Rektorzy a było ich czterech: Prof. Prof. Z. Herman, F. Kokot, W. Pierzchała i T. Wilczok. Ale jak widać klasy nie kupisz, a jak nie wiesz jak się zachować to zachowaj się przyzwoicie...

środa, 8 stycznia 2025

Doniesienia medialne

Dziś media donoszą o zarzutach postawionych Profesor Kyrcz-Krzemień w związku z jej działalnością w zakresie hematologii. Nie zajmuję oczywiście stanowiska w tej sprawie bo nie mam tu żadnej wiedzy, niemniej sam fakt sformułowania tak poważnych zarzutów dotyczących etyki lekarskiej i przypuszczalnie dotyczących także innych naruszeń prawa są czymś niezwykłym i niezmiernie rzadkim. To memento dla każdego z nas, lekarzy, musimy na każdym etapie działań lekarskich pamiętać o przestrzeganiu zasad etyki lekarskiej i ogólnych zasad współżycia społecznego a także reguł prawa.

środa, 25 grudnia 2024

Podsumowanie roku

Dawniej zawsze publikowałem teksty podsumowujący wydarzenia mijającego roku. W burzliwych latach 2008-2012 publikowałem także podsumowania miesiąca. Ale to były inne czasy, uczelnia kipiała dynamicznością i aktywnością. Liczba tekstów na blogu nieraz sięgała 20 miesięcznie, nadchodziły setki komentarzy. I właśnie porównanie temperatury w Uczelni z tych lat do bieżącej sytuacji skłoniło mnie do napisania paru słów. Dziś można odnieść wrażenie, że życie akademickie zamarło, nie spotkamy się ze sobą, a w miejsce osobistych spotkań zajęły sesje internetowe. Nawet obrony doktoratów i habilitacji przeniosły się do sieci i tak pozostało mimo że pandemia to już historia. Oczywiście przeglądając stronę internetową Uczelni i czytając uczelniany biuletyn widzimy, że życie się toczy swoim rytmem ale moje osobiste wrażenie jest inne. A nie jest to tylko moje odczucie, podobne opinie nieraz słyszę od innych pracowników naszej Uczelni. Gdzie podziała się dawna atmosfera? Warto zatem się zastanowić dlaczego tak się dzieje, gdzie są przyczyny aktualnego stanu rzeczy. W mojej ocenie ogólna sytuacja w Uczelni jest pochodną wielu okoliczności, w tym także tych odległych od realiów życia akademickiego. Generalnie, życie przenosi się do świata wirtualnego. Należy także zwrócić uwagę na coraz niższą naszą pozycję w rankingu polskich uczelni publikowanych przez Perspektywy. W 2024 roku wydziały lekarskie zajęły 11 miejsce na 15 sklasyfikowanych wydziałów lekarskich na innych uczelniach a wydział lekarsko-dentystyczny ma miejsce 9 na 10. To musi martwić, ta sytuacja wymaga podjęcia wspólnego wysiłku, wspólnych działań. W moim najgłębszym przekonaniu bez otwartej dyskusji, szukania dróg postępu nie da się odwrócić tego negatywnego trendu. Nie znam oczywiście cudownego lekarstwa, skutecznej drogi by uzyskać pozycję na miarę ambicji i oczekiwań. Jedno jest pewne, nie da się tego dokonać bez wszechstronnego zaangażowania całej społeczności akademickiej, każdego z nas a nawet najlepsze pomysły władz Uczelni nie dadzą oczekiwanego efektu. Jak przywrócić czasy gdy nasza „Akademia” była oczkiem w głowie a zatrudnienie w „Ślam-ie” było marzeniem wielu osób. Samo przemianowanie na „Uniwersytet” nie jest jak widać panaceum. Nie chciałbym by to pesymistyczne podsumowanie mijającego roku miało tylko pejoratywny wydźwięk, nich te słowa skłonią nas do zastanowienia się co możemy zrobić by zmienić aktualny stan rzeczy...

niedziela, 22 grudnia 2024

Pragnę złożyć Czytelnikom
serdeczne życzenia
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
spędzonych w rodzinnym gronie.
życzenia

piątek, 20 grudnia 2024

O analfabetyźmie słów kilka...

Wczoraj byliśmy świadkami niecodziennego wydarzenia: Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego Dariusz Wieczorek podał się do dymisji. Niby nic nadzwyczajnego, życie polityka bywa kręte. Niemniej trudno było nie zauważyć w przedstawieniu przez Ministra przyczyn tej decyzji słowa "hejt", który miał się na niego wylać aż czara goryczy się przelała. Jakże prosto jest unikać krytyki chowając się z tym tak często nadużywanym słowem. Nie wolno nikogo oceniać, krytykować jego posunięć. Każda krytyka to hejt! To powszechna praktyka "odwracania kota ogonem"! Ale w tym przypadku dotyczy to Ministra Nauki, czy to objaw wtórnego a może pierwotnego analfabetyzmu?!

czwartek, 5 grudnia 2024

Uwagi bieżące

Wczoraj opublikowałem komentarz Czytelnika do tekstu z 11-tego listopada. Dziękuję za ten komentarz. Uwagi Czytelnika są bardzo celne ale zarazem niezwykle pesymistyczne. Co się z nami stało, dlaczego gremialnie udaliśmy się na "emigrację wewnętrzną"? Przecież jeszcze nie tak dawno w naszej Uczelni toczyły się autentyczne spory, ścierały się różne wizje jej rozwoju. Czy to jest tylko pokłosie pandemii i nieszczęsnej Ustawy 2.0, która dopełniła dzieło swoistego rozmontowania demokracji akademickiej? Dziękuję także za miłe słowa dotyczące powstania książki o NZS-ie.

piątek, 29 listopada 2024

Światowy ranking publikacji

niedziela, 24 listopada 2024

Zaproszenie na wykład

poniedziałek, 11 listopada 2024

List Czytelnika Uczelni

Szanowny Panie Profesorze

Zwracam się do Pana, jako przedstawiciela nie tylko kadry naukowej naszej uczelni, ale może przede wszystkim człowieka znanego od lat ze spojrzenia często krytycznego, ale zawsze troskliwego, rozważnego i szczerze oddanego dobru uniwersytetu.

Dzieje się źle. Nie po raz pierwszy, ale rzec by można z przekąsem, że po raz drugi. Od ponad roku w ŚUM wraca polityka kadrowa i ogólne podejście do funkcjonowania uczelni, jako zakładu pracy, znane z czasów rządów niesławnej pani kanclerz, której nazwiska na tym forum wymieniać nie muszę.

Problemy, o których chcę tu wspomnieć pozornie dotyczą jak na razie głównie pionu administracyjnego, ale ich skutki zaczynają dotykać także pracowników naukowych a z całą pewnością całościowo wpływają na uczelnię i jej wizerunek o wiele bardziej, niżby to wynikało z dosłownie rozumianych posunięć kadrowo płacowych i organizacyjnych.

Nie chcę tu formułować oskarżeń wobec konkretnych osób, choć ich zdefiniowanie niestety nie byłoby szczególnie trudne, ale chcąc być obiektywnym nie mogę także zakładać, że to zza jednego, konkretnego biurka wychodzą zmiany, o których mowa. 

Jakie to zmiany? Z pozoru na lepsze. Zmiany mające ograniczyć koszty, usunąć zbędne etaty, usprawnić pracę, gdzie to możliwe zbliżyć ŚUM-owskie realia do rynkowej codzienności. Tyle założenia. Można dyskutować czy na pewno słuszne. Skutki jednak, a to na nie chciałem zwrócić uwagę Pana Profesora i Czytelników tego bloga, są odwrotne. Wprowadza się chaos, brak zaufania, brak organizacji, nieskuteczność działania i niepewność przyszłości. Odpryski tych zmian widać chociażby po głosach na portalu GoWork, na którym ŚUM w ciągu kilku miesięcy stracił i tak niskie notowania na rzecz jeszcze niższych. 

Zaczęło się od personelu sprzątającego. Od wiosny tego roku nie przedłużano umów o pracę osobom po okresie próbnym lub po trzyletnim, a zatem w sytuacjach, w których wcześniej takie przedłużenie, o ile nie było problemów natury dyscyplinarnej ze strony pracownika, było formalnością. Rejony sprzątane wcześniej przez (de facto, choć nie de iure, bo umowy teoretycznie normalnie wygasały) zwolnione panie przekazywano do obrobienia ich koleżankom. Tak po prostu, bez złotówki podwyżki, bez zmiany czasu pracy, a przecież wszystkie pracują na ¾ a nie cały etat i przede wszystkim bez jakiegokolwiek umniejszenia wymagań jakościowych. Mówiąc wprost, jeżeli w kwietniu coś robiły dwie osoby, to już na przykład w lipcu robić to miała jedna. Określenie tego nadużyciem jest najłagodniejszym co przychodzi mi do głowy, zwłaszcza gdy się pamięta, że te „rejony” w określonych wymiarach funkcjonowały od lat, a zatem mogły być traktowane jako faktycznie przynależne do określonej liczby osób „na metr”.

Nieprzedłużanie umów i niezatrudnianie nowych ludzi stały się właściwie standardem dla pracowników fizycznych. I tak kolejne panie sprzątające znikały po wygaśnięciu ich umów, inne zwalniały się same, zapewne ktoś odszedł na emeryturę i tak dalej i tak dalej. Ilość pracy rośnie, ilość osób spada. Spada ocena pracodawcy. Spada też jakość pracy. Różnie rozumiana, bo nie tylko wprost, jako efekt zmęczenia czy nadmiaru obowiązków. Także jako wszechogarniający nas absurd. W Sosnowcu np. sprzątaczki musiały uczestniczyć w przeprowadzce uczelni z Kasztanowej na Jedności i nosić meble czy pakunki, co absolutnie nie leży w zakresie ich obowiązków, podobnie zresztą jak plewienie, które też im zlecano. W tym samym Sosnowcu, ale także w Ligocie w jednym z Domów Studenta nie wyrażono zgody na zatrudnienie nowych pracowników gospodarczych na miejsce tych, którzy odeszli, bądź są na wielomiesięcznych zwolnieniach lekarskich i łata się to od dłuższego czasu dokładając obowiązków ludziom z innych ośrodków bądź działów, bądź też bez ich zgody przerzucając ich do innego miasta na tygodnie czy miesiące bez liczenia się z tym, że nie każdemu to odpowiada i nie każdy ma jak dojechać…

To że taki załatany gdzieś vacat tworzy równocześnie nowy w miejscu z którego pracownika zabrano jest nie tylko oczywiste, ale i śmieszne i straszne zarazem.

Zmiany, zmiany, zmiany. Zarówno sprzątaczki jak i pracowników gospodarczych zaliczono nie wiedzieć czemu do grupy obsługi zamiast do robotników, choć każdy wiedzieć powinien, a już na pewno pracodawca, jak definiuje się obsługę. W efekcie tego, gdy przykładowo robotnicy z działów technicznych otrzymali ok. 700 zł podwyżki, im przyznano… 70.

Portierzy. Do jesieni ubiegłego roku uczelnia sukcesywnie przejmowała kolejne portiernie od firm ochroniarskich i obsadzała je na powrót naszymi pracownikami, bo po kilkunastu latach od decyzji ówczesnej kanclerz o outsourcingu zrozumiano wreszcie (a raczej znów) jak inna in plus jest jakość ich pracy. Ten proces obecnie zahamowano, a umowy o pracę, choć są przedłużane, to dziwnym trafem do mniej więcej czasu kolejnego przetargu na ochronę uczelni w przyszłym roku. Czy to oznacza powtórkę z lat 2007-2009 i znów objęcie wszystkich obiektów ochroną zewnętrzną? Być może. Czy jednak zapomniano już jak bardzo jest ona nieskuteczna, często nieprofesjonalna, droga, jak różni trafiają się tam ludzie i jak to wszystko wpływa na odbieranie uczelni przez studentów i gości? To przecież były przyczyny powrotu kilka lat temu do własnych pracowników!

Przykłady można mnożyć, każdy jest trudny, ale całościowo, działając w ten sposób, dodatkowo jeszcze ignorując jakąkolwiek formę dialogu z załogą wprowadzono w ciągu circa roku warunki znane tylko z małych prywatnych firemek, w których właściciel jest jednocześnie i bogiem i wrogiem.

Tutaj historia prawie najświeższa. Paniom sprzątającym, które odeszły, zaproponowano wczesną jesienią powrót na etaty szatniarek i umowy czasowe do końca roku akademickiego. Słusznie napisał ktoś w Sieci, że jest to działanie, które można uznać za celowe uniknięcie przedłużenia umowy, bowiem potrzeba zatrudnienia szatniarek była jasna wiosną, gdy sprzątaczki odchodziły. Czy mylą się ci, którzy zakładają, że Sąd Pracy uznałby te nowe umowy za kontynuacje poprzednich a zatem na czas określony? Wydaje mi się, że nie.

Słyszałem także o problemach z zatrudnianiem bądź przedłużaniem umów pracowników fizycznych w dwóch jeszcze zupełnie innych działach, technicznym i ciepłowniczym, jednego z ośrodków, ale nie wchodźmy w indywidualne sprawy.

Ludzie, którzy odchodzą opowiadają o swoich doświadczeniach nowym pracodawcom, piszą o nich w Internecie, dzielą się z rodzinami i znajomymi. Zostaje ślad. Ślad, który obciąża nie tylko zwolnionych, zarobionych, przenoszonych czy zagrożonych, nie tylko sumienia tych, którzy o tym decydują, ale obciąża całą uczelnię, jej wartość jako pracodawcy i jako uniwersytetu. Są to sprawy tak wielkie, także finansowo, że nikomu z nas nie wolno przejść wobec nich obojętnie.

Dzieje się źle. Słuchając opowieści o wykręcanych dla oszczędności świetlówkach czy zmniejszanym także ze względów finansowych ogrzewaniu, o nieskuteczności sprzątania co drugi dzień (przecież redukcje...), nie sposób nie zadać pytania o to czy naprawdę ktoś wydający takie polecenia „dla oszczędności” nie ma świadomości ich absurdu rodem z filmów Barei oraz tego jak są odbierane przez studentów gości i petentów ŚUM?

Ukryta redukcja zatrudnienia sięga coraz dalej i coraz wyżej, coraz to inne osoby przenosi się z ośrodka do ośrodka lub z działu do działu, zakładu, placówki, na inną, coraz to nowym to grozi. Zmienia się organizację pracy, podległości służbowe, łączy, dzieli lub dubluje czyjeś obowiązki, powołuje się nowych kierowników, p.o. kierowników itp. Tym razem dotykać to zaczyna także pracowników naukowych oraz ogólnie zatrudnionych na stanowiskach umysłowych w ŚUM. Eksperymentuje się na żywym, jeszcze żywym, tak to trzeba twardo powiedzieć, organizmie. Zmienia się coś, co działa, nie mając ani jasnego kierunku ani dowodów, że ten właśnie wybrany jest lepszy. A człowiek? Czy człowiek, który nie wie CZY będzie dalej zatrudniony, GDZIE będzie zatrudniony, CO będzie robił i czy za chwilę jego miejsce pracy, obowiązki, znajomi i przyjaciele nie zostaną mu odebrani jednym pociągnięciem czyjegoś rozpędzonego długopisu, może być dobrym, skutecznym pracownikiem? To bardzo trudne, jeżeli w ogóle możliwe.

Związki zawodowe są pomijane w dyskusji o zmianach i choć można uznać, a ja tak uważam, że płacą w ten sposób cenę za swoje wcześniejsze odsunięcie się od codziennych problemów załogi i brak aktywnego działania, to jednak taka schadenfreude nie może nam towarzyszyć.

Do czego zatem powinniśmy dążyć? 

-do określenia kierunków zmian organizacyjnych uczelni poprzez dialog władz ze związkami oraz załogą bądź jej delegatami

  • do poszanowania związków zawodowych i ich praw niezależnie od tego ilu pracowników zrzeszają w swoich szeregach
  • do umożliwienia zgłaszania zarówno związkom jak i załodze swoich wyjaśnień, uwag i wniosków oraz propozycji korekt w kwestiach tych zmian
  • do zatrzymania wszelkich procesów, które dla pozornych oszczędności niszczą sprawnie działające rozwiązania, zgrane zespoły ludzkie i nade wszystko wizerunek uczelni na zewnątrz
  • do stanu, w którym państwowy pracodawca jest wzorem dla innych w kwestii przestrzegania prawa pracy i poszanowania godności pracownika
  • do usunięcia wszystkiego tego, co może sprawiać, że pracownik traktuje swój zakład, naszą uczelnię, jak wroga, jak kogoś lub coś, co zagraża stabilności jego życia, zamiast czuć się częścią sprawnie działającego organizmu, którego jest pełnowartościowym składnikiem
  • do przyjęcia za bezdyskusyjne, że zmiany, jeżeli w ogóle konieczne, muszą zaczynać się od zmian organizacji pracy a nie zwolnień, przeniesień czy potiomkinowskich oszczędności
  • do jasnego określenia personalnego osób, które podejmują decyzje dotykające dziesiątek bądź setek pracowników i do brania przez nie odpowiedzialności za te przekształcenia, ich koszty i skutki, także te niewymierne. 

Jest to wszystko co powyżej napisałem tylko moim głosem do dyskusji, ale ta dyskusja musi zaistnieć w miejsce dziwnych zmian, jeszcze dziwniejszych reorganizacji a także strachu, wrogości, odwoływania się do Inspekcji Pracy, mediów czy sądów. Musimy się zrozumieć i porozumieć, albowiem zakład pracy, każdy zakład pracy, jest dobrem wspólnym a jego sprawność i obraz zależą po równo i od tych na szczytach i od tych na samym dole.

Z wyrazami szacunku
Pracownik Uczelni

środa, 6 listopada 2024

O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskiej historii, także w uczelniach. W książce opisuję wydarzenia od października 1980 roku aż do 13 grudnia 1981 roku czyli daty wprowadzenia stanu wojennego. Tekst uzupełniają relacje innych uczestników tych burzliwych wydarzeń, dokumenty i liczne zdjęcia.

Książkę można nabyć na stronie Wydawnictwa ŚUM:
https://wydawnictwo.sum.edu.pl/product_info.php?products_id=275

okładka tył

wtorek, 29 października 2024

O zawodzie lekarza

Wczoraj spotkałem się ze znajomym lekarzem i oczywiście rozmowa zeszła na bieżące tematy. Ten lekarz jest chirurgiem i opisał mi sytuację w oddziale, którym kieruje. Działalność tego oddziału jest ograniczana z powodu braku fachowego personelu, w pierwszym rzędzie anestezjologów i chirurgów. Sytuacja, która dawniej nie była w ogóle do wyobrażenia. Praca w szpitalu była zawsze najbardziej atrakcyjna i pożądana przez młodych lekarzy. Tam w "ogniu walki" można było sprawdzić własną wiedzę i gotowość do niesienia pomocy pacjentom. Praca w szpitalu to także dyżury, niejedna nieprzespana noc. Ale po co studiowaliśmy medycynę? Po to by realizować misję zawodu, by usłyszeć od uratowanego człowieka słowa podziękowania i wdzięczności. Zawód lekarski jest jedyny w swoim rodzaju, wymaga pracy ale i charakteru. A dziś wokół widzimy postawy sprzeczne z tą wizją. Młodzi adepci sztuki nie palą się do specjalności wymagających dyżurowania, narażonych na stres i ciągłą odpowiedzialność. Dziś średni wiek chirurga ogólnego to 60 lat! Co się stało, dlaczego etos zawodu upadł tak nisko?! Nie potrafię tego wytłumaczyć, może Czytelnicy mi pomogą zrozumieć współczesny świat?!

sobota, 12 października 2024

Rozmowa z Prezesem Polskiej Akademii Nauk

środa, 9 października 2024

Wspomnienie

Życie ludzkie toczy się w odwiecznym rytmie, od narodzin do śmierci. To samo dotyczy życia uczelni, przychodzimy i odchodzimy. Od lat obserwuję zdumiewające zjawisko: zgony byłych lub aktualnych pracowników naszej uczelni występują seriami, po kilka w krótkim okresie czasu. Przed laty w odstępie 2 dni zmarły legendarne Panie Doktor Pietraszek i Bonnenberg, które były przewodniczkami i wspaniałymi nauczycielkami zawodu dla pokoleń adeptów interny w Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu. A Profesorowie Petelenz i Jonerko w wieku sporo ponad 90 lat zmarli tego samego majowego dnia! Nawiązuję to tych faktów z przeszłości bo ciągu tygodnia zmarli dr hab. Antoni Węgiel i dr med. Wojciech Skrzypiec. Obaj pracowali w Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu, odpowiednio na internie i chirurgii dzieci. Pamiętajmy o tych, którzy odeszli, o tych, którzy współtworzyli naszą lekarską i uniwersytecką codzienność.

piątek, 4 października 2024

O państwie prawa z akademickiego punktu widzenia

Kwestie związane z nowymi wydziałami lekarskimi od wielu lat wzbudzają ogromne emocje. Nic dziwnego, od "zawsze" medycyna była kierunkiem cieszącym się największą uwagą. Posiadanie przez uniwersytet wydziału lekarskiego niezwykle zwiększało jego pozycję i prestiż. Można śmiało postawić tezę, że tak wysoka pozycja wydziałów lekarskich wiązała się z faktem iż zdrowie postrzegano za dobro najwyższe. To oczywista mądrość minionych pokoleń. Czy dziś jest tak samo i cenimy zdrowie jako najwyższą wartość? Tak nie jest, przynajmniej w Polsce. Skąd taka opinia? To wprost wynika z modelu szkolenia przyszłych lekarzy. Od ponad 10 lat postawiono na rozwój ilościowy, skoro brakuje lekarzy to należy zwiększać liczbę studentów. Początkowo nowe wydziały powstawały w uniwersytetach w Olsztynie, Opolu, Rzeszowie, Kielcach i Zielonej Górze. W tym czasie nie spotykało się to z aprobatą w dotąd działających uczelniach, po prostu nie bardzo mogliśmy sobie wyobrazić by dało się stworzyć z niczego solidny wydział lekarski. Nie chodziło nawet o bazę materialną, to można stworzyć ale skąd wziąć doświadczoną kadrę?! Ale dziś z perspektywy dalszych wydarzeń te wydziały jawią się w zupełnie innym świetle. W ostatnich latach nowe wydziały powstają jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Są tworzone na bazie szkół zawodowych w ośrodkach, które nikt przy zdrowych zmysłach nie określi mianem uniwersyteckich. Co więcej, powstają także szkoły całkiem prywatne, komercja zabija etos uniwersytetu na całego. I cóż widzimy, "produkcja" lekarzy idzie pełną parą, jak taśma produkcyjna z czasów komuny a lekarzy jak brakowało tak brakuje. Ciągle słyszymy o likwidacji kolejnych oddziałów szpitalnych, o brakach specjalistów w zasadzie w każdej dziedzinie. Nie trzeba być zbytnio bystrym by dostrzec kompletną porażkę koncepcji ekstensywnej "produkcji" lekarzy. Ale to nie wszystko, to także oszukiwanie młodych ludzi mamiąc ich wizją uzyskania solidnego wykształcenia co nie jest w mojej ocenie możliwe. Gdzie się gubią nowi lekarze nie wiem ale z pewnością są i będą coraz bardziej obecni w polskim systemie opieki zdrowotnej. Co to oznacza dla jakości opieki zdrowotnej chyba nie wymaga dalszych wyjaśnień...I na koniec tych pesymistycznych uwag aspekt prawny zasygnalizowany w tytule tekstu. Uczelnie w Polsce działają na podstawie warunków opisanych przepisami prawa. Koniecznym warunkiem jest uzyskanie aprobaty Państwowej Komisji Akredytacyjnej a szereg wydziałów jej nie posiada. Minister Nauki zapowiadał niedawno, że nie będzie tolerował takiego stanu rzeczy ale na zapowiedziach się skończyło...Polska prawem bezprawia, nie panowania prawa...

czwartek, 26 września 2024

O szpitalu klinicznym w Zabrzu

Uczelnie medyczne to wyjątkowy rodzaj szkół wyższych z wielu powodów. Przede wszystkim należy pamiętać, że zdrowie jest najwyższym dobrem człowieka i bez niego wszystko schodzi na dalszy plan. Kształcenie na poziomie uniwersyteckim wymaga spełnienia wielu wyśrubowanych warunków: posiadania doświadczonej kadry dydaktycznej, budynków przystosowanych do realizacji zajęć ze studentami i wyposażenia w narzędzia niezbędne w procesie nauczania.

Uczelnie medyczne muszą dodatkowo dysponować szpitalami klinicznymi; po początkowych latach zdobywania podstaw do uprawiania zawodu poczynając od anatomii a kończąc na mikrobiologii i farmakologii już od 3 roku rozpoczyna się prawdziwa nauka zawodu z udziałem pacjentów. Medycyna to 6 lat mozolnego zdobywania arkanów przyszłej pracy z pacjentami.

Ten tekst powstał z powodu ostatnich wiadomości zamieszczonych na stronie internetowej naszej uczelni dotyczących planowanej budowy nowego szpitala klinicznego. Ma on powstać we współpracy z władzami Gliwic. W tym dużym mieście naszego regionu po wojnie nie powstały żadne łóżka szpitalne nie licząc Instytutu Onkologii oraz szpitala położniczo-ginekologicznego, który na fali Sierpnia 80 utworzono w budynku pierwotnie mającego stanowić siedzibę PZPR-u. Stąd od dekad mówiło się o potrzebie budowy zupełnie nowego szpitala, który miał powstać w okolicy hali widowiskowej „Arena”. I pewnie ten projekt zostałby zrealizowany w pierwotnym kształcie ale zmiana na stanowisku prezydenta Gliwic spowodowała całkowitą zmianę koncepcji. Zamiast szpitala miejskiego ma w tym miejscu powstać szpital uniwersytecki. Jak rozumiem ma on pełnić dwie funkcje: szpitala miejskiego dla mieszkańców miasta i okolic oraz być miejscem realizacji misji nauki i nauczania studentów.

Dlaczego tak nagła zmiana koncepcji? Tego nie wiem, ale można zakładać, że pomysłodawcom przyświecały cele spełnienia jednocześnie dwóch zadań: zapewnienia opieki szpitalnej dla mieszkańców Gliwic oraz stworzenia centrum dydaktyczno-naukowego dla naszej uczelni co dla Gliwic byłoby nobilitacją.

Jak nie wiadomo o co chodzi to prawie zawsze chodzi o pieniądze. Najpewniej ta koncepcja budowy szpitala uniwersyteckiego jest bardziej realna niż inne, wcześniejsze plany. Nim przejdę do nich warto wspomnieć, że w większości a może wszystkich uczelniach medycznych w kraju (nie liczę nowych wydziałów lekarskich powstałych w ostatnim czasie bo to temat na osobne rozważania) w ostatnich dwóch dekadach powstały nowoczesne szpitale a także inne obiekty dydaktyczne.

Tylko jakoś w naszej uczelni to się nie udało...Dlaczego tak się stało i w zasadzie nasza baza dydaktyczna pozostała na poziomie sprzed wielu, wielu lat?

Zapraszam do dalszej części tekstu, opisuję wcześniejsze wydarzenia.

W czasie gdy Rektorem był Profesor W. Pierzchała powstał pomysł by wydział w Zabrzu przestał kształcić lekarzy co miało wynikać z braku odpowiedniej bazy szpitalnej. W miejsce wydziału lekarskiego miał powstać wydział kształcenia podyplomowego co wywołało poczucie zagrożenia kadry wydziału. Likwidacja macierzystego wydziału byłaby czymś niebywałym. Po latach ten destrukcyjny pomysł został zarzucony, chyba w trakcie kadencji kolejnego Rektora Profesora T. Wilczoka. Niemniej problem braku nowoczesnego szpitala klinicznego był nadal aktualny i wymagał podjęcia skutecznych działań by móc kontynuować kształcenie na wydziale lekarskim.

W 2006 lub 2007 roku była szansa na uzyskanie rządowego finansowania budowy całkiem nowego szpitala klinicznego w Zabrzu. Wówczas kończyła się budowa szpitali w Łodzi i Wrocławiu stąd pojawiły się pieniądze na budowę 3 nowych szpitali klinicznych w skali kraju. A właśnie wydział lekarski w Zabrzu takiego szpitala pilnie potrzebował, pojawiła się historyczna szansa na skok cywilizacyjny. Decyzja o budowie nowego szpitala należała do Rektora uczelni a tę funkcję pełniła wówczas Pani Profesor E. Małecka-Tendera. Pani Rektor przed podjęciem stosownej decyzji zwróciła się do Senatu w celu uzyskanie jego opinii. Stanowisko Senatu nie jest warunkiem niezbędnym, Rektor może sam taką decyzję podjąć niemniej dobre obyczaje akademickie skłaniają do uzyskiwania aprobaty najwyższego organu kolegialnego uczelni w tego rodzaju kluczowych sprawach. Wiem, że Pani Rektor przed posiedzeniem Senatu przeprowadziła w wieloma członkami Senatu indywidualne rozmowy nakłaniając ich do głosowania na „nie”. I tak się niestety stało, zaledwie 5 członków Senatu, w tym ówczesny Dziekan Profesor L. Poloński i przyszły Dziekan Profesor W. Król oraz piszący te słowa plus dwie inne osoby, których nazwisk nie pamiętam byli na „tak”. Pamiętam doskonale, że decyzja była potrzebna natychmiast i Pani Rektor bezpośrednio po posiedzeniu Senatu telefonicznie poinformowała Ministerstwo o braku zainteresowania uczelni budową nowego szpitala klinicznego.

Wiem, że odrzucenie oferty ministerialnej spotkało się z niedowierzaniem, wręcz zdumieniem w stolicy. Jak to możliwe; wydział pilnie potrzebuje nowego szpitala klinicznego a uczelnia mówi „nie”?!

W mojej ocenie przyczyną takiego obrotu sprawy były względy nie mające nic wspólnego z meritum. Gdyby udało się zbudować nowy szpital to Zabrze uzyskałoby „przewagę” nad Katowicami. Partykularne ambicje wzięły górę, nie można było dopuścić do powstania nowego szpitala a działania Pani Rektor niestety okazały się skuteczne. Przysłowiowym „listkiem figowym” była decyzja Senatu, skoro ten najwyższy organ kolegialny uczelni odrzucił ofertę finansowania to Pani Rektor była pozornie zobowiązana do uszanowania tej decyzji. Tak oczywiście nie było, głos Senatu jest doradczy, ostateczna decyzja należy do Rektora.

Dziś, z perspektywy tylu lat widać jasno jak szkodliwe były działania Rektor Małeckiej-Tendery. Baza kliniczna wydziału w Zabrzu nie zmieniła się, nadal nie mamy nowoczesnego szpital na miarę potrzeb i oczekiwań.

I w ten sposób ogromna szansa na skok cywilizacyjny została zaprzepaszczona.

Przed dwoma laty doszło do porozumienia władz Zabrza i władz uczelni i przekazano nam ogromny teren pod budowę nowego szpitala w Rokitnicy. To był dobry prognostyk na przyszłość, co prawda do powstania szpitala droga była daleka, ale pierwszy krok został zrobiony. Oczywiście należało uzyskać wsparcie finansowe państwa co nie jest łatwe.

Ta lokalizacja była wymarzona, szpital kliniczny zaraz obok kampusu w kolebce uczelni w Rokitnicy. Dziś jesteśmy świadkami kolejnej odsłony tego serialu, widzimy całkiem nową koncepcję. Czy się uda ją zrealizować czas pokaże, oczywiście lepiej mieć szpital w Gliwicach niż w ogóle go nie mieć choć z pewnością lokalizacja w Rokitnicy była lepsza z punktu widzenia integralności uczelni.